top of page

Dzień coraz dłuższy...


Z pewnością nigdy nie przeżyliśmy tak pięknego okresu jesienno-zimowego, jaki mamy w tym roku. Przyroda, która wydawałoby się, że wraz z liśćmi powinna stracić choć część zachwycających walorów, odsłoniła kolejne piękne oblicza wielkich starych drzew, gniazd jastrzębii, opuszczonych sadów i nietkniętych ludzką ręką wąwozów. Tyle czasu spędzamy na słońcu i świeżym powietrzu. Łaskawa pogoda sprzyja pracom nad wykańczaniem chatki oraz spacerom po najdzikszych zakątkach okolicy.

Dużo spacerujemy też po siedlisku, obserwujemy ukształtowanie terenu, umiejscowienie drzew i krzewów, istniejącej infrastruktury, holistycznie analizujemy działkę, aby stworzyć projekt zagospodarowania tego pięknego zakątka zgodnie z zasadami permakultury. Wieczorami pochłaniają nas książki dotyczące tej dziedziny i ogólnie projektowania siedlisk ludzkich. W skrócie możnaby powiedzieć, że dużo marzymy i wizualizujemy sobie ten nasz 1.35ha skrawek lasu, powoli się w niego wtapiając.

Oprócz snucia marzeń, planowania i projektowania realizujemy już przemyślane elementy. Budowa pieca jest już za połową, mamy już ¼ klepiska oraz fragment konstrukcji antresoli. Elastycznie dopasowujemy się do tego, co akurat chce się nam robić. A jest w czym wybierać. Przygotowujemy drewno na opał, nosimy wodę, sprzątamy okolice strumyka i porządkujemy mało estetyczne „graty”, których po budowie zostało trochę tu i ówdzie.

Wykańczanie chatki obejmie niedługo umeblowanie, podłączenie zlewu oraz elektrykę czyli przeniesienie instalacji fotowoltaicznej. Po realizacji tych zadań będziemy mogli w całości zanurzyć się w książkach i dopracowywaniu projektu siedliska.

Do wiosny bardzo byśmy chcieli zmapować działkę oraz wykonać choć małą szklarenkę, tunel foliowy lub kopułę geodezyjną. Fajnie byłoby też gościć kogoś, kto pomoże nam znaleść odpowiednie miejsce na wykopanie studni, bo tutejsza ilasto-gliniasta gleba zatyka filtr studni rurowej i ciężko coś nią wyssać.

Z racji braku przejezdnej drogi, bardzo rzadko zjeżdżamy do miasta. Aby opuścić siedlisko musimy przeciągnąć naszą dzielną C15’kę przez spore bagienko. Czasem uda się je przeskoczyć z rozpędu, ale nie ostatnimi czasy. Ze zjazdem po deski do tartaku czekamy na suche mrozy. Dzięki uprzejmości sąsiadów nie musimy też schodzić do drogi po przesyłki. Listonosz zajrzy do nas pewnie późniejszą wiosną, kiedy droga podeschnie.

W tak cichym i uśpionym czasie zdarza się nam gościć różnych przybyszy, którzy trafili na nasz trop w taki czy inny sposób. To wspaniałe spotykać ludzi zainteresowanych podobną formą bycia. Bliżej natury, dalej od półek sklepowych i mediów.

Tylko konieczność zaszczepienia Bheru i podpisania się w urzędzie pracy naraziła nas na zjazd w miejski zgiełk i chwilową spokojną obserwację przedświątecznej gonitwy. Na szczęście to tylko jedno popołudnie, po którym szybko daliśmy się na powrót wciągnąć w nieważką ciszę i spokój.

To wspaniałe żyć bliżej ciszy. Delektujemy się nią, bo wiosną od 4:30 piękny donośny śpiew setek ptaków zrywa największego śpiocha na równe nogi.

Drodzy Czytelnicy, 
Z powodu słabego łącza Internetowego, bardzo rzadko mamy okazję odpisywać na poniższe komentarze. 
Jeśli zależy Ci na szybszej odpowiedzi napisz maila, zadzwoń lub skontaktuj się z nami
przez naszą stronę na Facebooku.
bottom of page